Ogień. Wystawa dzieł Andrzeja Piotrowicza
20.07.2024, godz. 17:00
Wystawa czynna do 31.08.2024 r
Andrzej Piotrowicz to nieznany artysta z Podlasia. Jego poszukiwanie najgłębszego sensu istnienia poprowadziły go do życia klasztornego, które z powodu utraty zdrowia musiał przerwać. Swoje interpretacje i przeżycia duchowe wyniesione z czasu klasztornego umieścił później w zebranych tu dziełach. Niestety rozwój choroby spowodował, że nagle zakończył swe życie na moście Piłsudskiego w Toruniu nieszczęsną decyzją o samobójstwie. Wszystkie obrazy powstały w okresie po wyjściu artysty z klasztoru. Mieszkał wtedy przez 7 lat w małej podlaskiej wsi Rudaki.
Za życia Andrzej Piotrowicz nie miał wystawy swoich prac. Pierwszą pośmiertną wystawę zorganizowało Muzeum Kultury Białoruskiej w Hajnówce, kolejną Centrum Sztuki Opery i Filharmonii w Białymstoku. Tegoroczna ekspozycja odbywa się w mieście, który wybrał na swoją pożegnalną bramę.
Tablica Ognia, której fragmenty możemy przeczytać nie są przypisane
do konkretnych obrazów. Pewne skojarzenia mogą się pojawić, natomiast założeniem organizatorów było raczej zaprezentowanie twórczości artysty w kontekście religijnym wychodzącym poza ramy konkretnej wiary. Tekst Tablicy Ognia doskonale się do tego nadaje. Jest to bowiem swoisty dialog Proroka ze Stwórcą. Opisuje cierpienia świata ale i cierpienia samego Proroka które dotykają go z rąk tych którzy oczekiwali jego Przyjścia lecz Obiecanego w jego osobie nie rozpoznali.
Artysta, którego prace możemy dziś oglądać nie znał tekstu tej Tablicy. Być może gdyby poznał, umieszczone w niej wezwanie do cierpliwości w obliczu cierpień pomogłoby mu żyć dalej.
Niestety, Andrzej Piotrowicz nie żyje i nie pozostawił nam szczegółowych objaśnień co do symboliki konkretnego dzieła. Wiemy natomiast z jego opowieści, że zdecydowana większość obrazów koncentrowała się na tematyce ponownego Przyjścia Obiecanego – Baranka, jego cierpienia, ofiary, poświęcenia, zdrady, walki dobra ze złem i ostatecznego zwycięstwa dobra.
Prezes Andrzej
Kiedy pan Mariusz Piotrowicz, brat Andrzeja, przesłał mi propozycję tytułu wystawy i reprodukcję obrazu, który znajduje się na zaproszeniu, zapisane zdjęcie znalazło się w moim laptopie obok “anielskich” flamingów z parku ornitologicznego w Camargue. Obydwie kompozycje podobne wielość stłoczonych zwierząt, jednak–wymowa zupełnie inna. Pędzące konie Andrzeja, to rzeczywiście niezwykłe dzieło. Nie tylko pod względem formy plastycznej i interpretacji, ale i formatu. Celowo wydłużony, jakby miał się na nim zmieścić cały zaprzęg starorzymskiego rydwanu. To wydłużenie ma jeszcze jedną, zupełnie niechcianą i niezamierzoną konotację –
most im. Marszałka Piłsudskiego w Toruniu. Właśnie to miejsce wybrał artysta na swoją śmierć w 2022 roku. Miejsce zaskakujące, chociaż nasze relacje były bliskie, jednak grono przyjaciół miał także w Poznaniu i w innych miejscach. Dla osoby tak charyzmatycznej i głęboko wierzącej Toruń mógł być tą przystanią,w której chciał zmierzyć się z siłą szatana. Być może tak, ale może w chwili
zwątpienia postanowił złożyć ofiarę swojego życia. Tekst, który zamieszczam poniżej jest kalką tego, który przygotowałem dwa lata temu w związku z wystawą Andrzeja Piotrowicza w galerii Muzeum i Ośrodka Kultury Białoruskiej w Hajnówce. Zmieniłem też tytuł, bowiem to, co we wspomnieniach istotne, to pseudonim Prezes. Zwykle tak nazywany przez przyjaciół, także–
w Toruniu, bowiem często bywał tu jako młody człowiek z grupą znajomych ze studiów. Był tu także w 2019 roku, kiedy odbierał I Nagrodę Prezydenta Miasta Torunia na wystawie Konstelacje w Galerii ZPAP.
Andrzej, odkąd Go poznałem w 1991 roku, był dla mnie fenomenem, jednak wówczas absolutnie nie zdawałem sobie sprawy z tego, iż był to człowiek na tyle wszechstronny, jak okazało się z upływem lat. Malarstwo Eliasza to dzieła najwyższej jakości, nie tylko z powodu zastosowanej
kolorystyki, faktury i kompozycji. Uważam, że największą wartością spuścizny, którą po sobie pozostawił, to ustawiczne próby wykrzyczenia prawdy o świecie. Próby, bowiem to, co chciał powiedzieć przez swoje malarstwo docierało do niewielu. Czerpanie inspiracji z Biblii, to jeden z ważnych kierunków dla kultury europejskiej na przestrzeni jej rozwoju. W tej świętej dla chrześcijan księdze ludzkość od wieków szuka wskazówek, by odpowiedzieć na nurtujące pytania o powstaniu świata lub podpowiedzi w poszukiwaniu sensu życia. Z kolei, dla wielu artystów
jest to niewyczerpane źródło, by rozbudzać wyobraźnię w poszukiwaniu inspiracji. Historia sztuki jest na to dowodem, bowiem pokazuje nieskończoną kreatywność twórców, dla których Biblia stawała się motywem przewodnim, nawet wielokrotnie powtarzanym. Ze sztuką Eliasza było bardzo podobnie. Stworzył dzieła, które można porównać z obrazami pt. Dobry Samarytanin autorstwa Eugène Delacroix lub Vincenta van Gogha, czy do Walki Jakuba z aniołem Paula Gauguina. Patrząc na przytoczone powyżej dzieła bez większego problemu możemy trafić na trop
odautorskiej inspiracji, z kolei Eliaszowy świat wyobraźni był niezwykle zakamuflowany. Jednak ten fakt absolutnie nie umniejsza wartości pozostawionych po sobie dzieł, wręcz świadczy o wysokiej kulturze plastycznej, którą nabywał w ciągu lat, głównie dzięki samodzielnym zmaganiom z materią. Różnorakie nawarstwienie znaczeń w tej spuściźnie zostało w doskonały sposób podniesione dzięki stosowaniu coraz bardziej narastających faktur i wieloaspektowej kompozycji. Do tego stopnia, że w wielu obrazach mamy do czynienia z budowaniem narracji,
widzianych z różnych punktów widzenia, zarazem więc w kontekście do rozmaitych odwołań. Stąd też uważam dzieła Eliasza za wysokiej próby malarstwo, którego nie powstydziłby się niejeden z wyrafinowanych twórców, dbający nie tylko o formę, kolor, ale i zawartość twórczego przesłania.
Wzajemna komunikacja w sferze społecznej jest nie tylko werbalną wymianą informacji między osobami, lecz również dotyczy wymiany dokonań i doświadczeń w sferze nauki i kultury. Mając takie przeświadczenie w oczywisty sposób różnego rodzaju procesy poznawcze, w tym także doświadczenia artystyczne, mają wpływ na wiele sfer naszego życia. Odnosząc się do filozofii istnienia należy uznać, przynajmniej ja mam takie przeświadczenie, że Eliasz, będąc nad wyraz wrażliwym, zawładnął swoją wyobraźnię percepcją zła, która wsysa nas, jako globalne społeczeństwo. Nie bez powodu podczas rozmów z Nim często padało określenie – szatan. Szatan, który ustawicznie spycha świat w kierunku totalnej zagłady, co można było wyraźnie usłyszeć podczas wymiany poglądów, na pozór o błahostkach, które w szybkim tempie przeobraziły się w zdecydowane przestrogi przed czyhającymi z wielu stron zagrożeniami. Sztuka była dla Eliasza swoistego rodzaju uzewnętrznianiem myśli kłębiących się w Jego wyobrażeniach o szatanie. Wyrażanie zagrożeń w malarstwie było dla Niego formą wyzwolenia. Teraz, gdy oglądamy Jego dzieła próbując je rozszyfrować, przychodzi wiele myśli o zawartym w nich niesamowitym ładunku emocji i o prawdzie, którą chciał nam przekazać. Można w tym miejscu odnieść się do literatury, traktatów filozoficznych, na przykład do książki Ericha Fromma „O sztuce istnienia , w której” przeanalizował różne zależności towarzyszące każdemu z nas. Autor niejednokrotnie zadawał pytanie – mieć czy być ? O Eliaszu zdecydowanie można stwierdzić, iż za wszelką„ ”
cenę chciał być , jednak teraźniejszość„ ” dla Niego była nad wyraz stanem wyimaginowanym, absolutnie Nadrealnym. Tak, jak filozofia Fromma zdecydowanie nie przystaje do sensu poszukiwań istoty życia przez Eliasza, tak zdecydowanie bliższe Mu było poszukiwanie szczęścia, jako odnalezienie złotego środka według Arystotelesa, czy dociekania filozofów chrześcijańskich dowodzących, że prawdziwe szczęście może dać jedynie Bóg. Cytując Świętego Augustyna, to tak, jakbym widział ustawiczne dążenia Eliasza do wypowiedzenia prawdy o sobie: Chcę wygłosić„
pieśń, którą znam, zanim rozpocznę, oczekiwanie moje rozciąga się na cały poemat; skoro zaś rozpocznę, części jego wypowiedzeniem w przeszłość, pozostają w mojej pamięci i życie tej mojej czynności rozciąga się w granicach pamięci przez to, co mam powiedzieć. Teraźniejsze jednak jest moje skupienie uwagi, przez które przyszłość przechodzi w przeszłość. Im dłużej się to dzieje, tym bardziej skraca się oczekiwanie, a przedłuża pamięć, aż całe oczekiwanie się wyczerpie, gdy cała owa czynność zakończona przejdzie do pamięci. Co się dzieje w całej pieśni, to się również dzieje w poszczególnych jej częściach i poszczególnych zgłoskach; podobnie jest w czynności dłuższej, której cząstką może jest owa pieśń, podobnie w całym życiu ludzkim, którego częściami są czyny człowieka (Św. Augustyn,…” Wyznania, str. 271, wyd. Pax, Warszawa, 1954).
Wybitny polski malarz, Jerzy Nowosielski w wieku 16 lat wybrał się na samotną pielgrzymkę do klasztoru w Ławrze Poczajowskiej. Nie spodziewał się wówczas, że przestępując próg świątyni, znajdzie się pod urokiem pełnego przepychu cerkiewnego wystroju wnętrza. Uczestnictwo w nabożeństwie dostarczyło mu ogromny bagaż uniesień duchowych, co spowodowało nie tylko zostanie prawosławnym, ale także wywarło ogromne piętno na jego dalszej twórczości. W jednym z wywiadów Nowosielski powiedział: Inspirację mojej sztuki„ przedstawieniowej (…) czerpię z rzeczywistości empirycznej, w której istniejemy, którą sami jesteśmy. Ta rzeczywistość empiryczna w kosmogonii chrześcijańskiej rozumiana jest jako rzeczywistość, która powstała w wyniku dwóch zasadniczych katastrof: katastrofy pierwszej, którą tradycyjnie nazywa się upadkiem aniołów, i katastrofy drugiej, która stanowi szczegółowy przypadek katastrofy pierwszej ze względu na to, że dotyczy tylko gatunku ludzkiego określonej mianem grzechu–pierworodnego. Skutkiem tych dwóch katastrof, pierwszej ogólnej, dotyczącej–przyrody, i drugiej szczegółowej, bo odnoszącej się tylko do naszej ludzkiej–kondycji jest to, że cała rzeczywistość empiryczna może być uznana
za rzeczywistość z gruntu złą, za rzeczywistość tak zepsutą, że percepcja jest możliwa tylko jako percepcja zła Sądzę, iż te dwie, chociaz różne drogi życia,” Eliasza i Nowosielskiego miały w sobie wiele wspólnego. Na pewno spotykają się tutaj w Hajnówce, mieście dorastania Andrzeja i sztuki Jerzego Nowosielskiego, który był współprojektantem Soboru św. Trójcy. Nieżyjący od kilkunastu lat profesor krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych uważał, że ten świat, który go otaczał był
piekłem. Niewątpliwie, to jedna ze wspólnych cech, które ich łączyły, nie tylko świetne obrazy, ogromne i te mniejszsze – tak samo ważne – pozostałe jako spuścizna.
Miałem przyjemność być wykładowcą Andrzeja, później przyjacielem… Nie były to łatwe relacje, aczkolwiek On w czasie studiów sprawiał wrażenie wyluzowanego młodzieńca, korzystającego z życia, jednak pod powłoką tej powierzchowności kryła się tajemnica, której wyraziście nie uzewnętrzniał. Sądzę, że nikt, zarówno ja, jak i jego koleżanki i koledzy ze studenckiej grupy,
nie mieliśmy wątpliwości, iż mieliśmy możność dzielić nasz wspólny czas z osobą nieprzeciętną. Nie bez powodu w tamtym czasie nazywany był Prezesem, wobec czego najważniejsze artystyczne i towarzyskie wydarzenia toczyły się właśnie wokół Niego. Chętnie zapraszał do swojej stancji na poznańskim Miłostowie. Bywając w tamtym miejscu odnosiłem wrażenie, jakbym był częścią artystycznej bohemy, którą On prawie w całości wypełniał swoją energią. Cząstkę tej atmosfery przeniósł do Torunia, kiedy zaprosiłem Go do swojej pracowni usytuowanej na nadwiślanej
łące. Tam dużo malował i przede wszystkim pozostawił po sobie obraz wielkości podobnej do
Bitwy pod Grunwaldem, który z racji rozmiarów malował w plenerze. Po wyjeździe dzieło pozostało w tym samym miejscu, będące przez długi czas nietuzinkowa ozdobą otoczenia pracowni, w naturalny sposób podlegając procesowi rozkładu. Andrzeja interesował wówczas styk sztuki wysokiej z kiczem, czego wyrazem były również obrazy malowane na studiach. Objawiało się to tym, iż bohaterami Jego ówczesnych dzieł były jelonki, jak je sam nazywał. Jelonki uwiecznił także nad Wisłą w Toruniu. W tekście celowo użyłem zamiennie imion Andrzej i Eliasz, którymi się posługiwał–i także przez różne osoby był tymi imionami nazywany. Andrzeja i Prezesa poznałem w Poznaniu, Eliasza później, jednak w nader dobitny sposób kilka lat temu podczas
mojej wizyty u Niego na wsi i w małej cerkwi niedaleko Krynek. Wówczas zauroczyłem się nieznaną mi dotąd Jego barwą głosu i dobitnie zrozumiałem, że ten, kto śpiewa, dwa razy się modli, wyraża swój zachwyt i wiarę.
Marian Stępak
Tablica ognia
W Imię Boga, Odwiecznego, Największego.
Zaprawdę, serca prawych trawi ogień rozłąki. Gdzież jest blask światła Twego Oblicza,
o Umiłowany światów?
Ci, którzy są Ci bliscy, zostali porzuceni w ciemnościach pustkowia. Gdzież jest światło
poranka Twojego zjednoczenia, o Upragnienie światów?
Ciała Twoich wybrańców leżą, drżąc na odległych piaskach. Gdzież jest ocean Twojej
obecności, o Oczarowanie światów?
Stęsknione ręce wzniesione są ku niebu Twojej łaski i hojności. Gdzież są deszcze
Twoich darów, o Odpowiedzi światów?
Niewierni powstali w okrucieństwie ze wszystkich stron. Gdzież jest nieodparta siła
Twojego rozkazującego pióra, o Zdobywco światów?
Ujadanie psów rozlega się głośno z każdej strony. Gdzież jest lew lasu Twojej mocy,
o Karcący światów?
Chłód trzyma w uścisku całą ludzkość. Gdzież jest ciepło Twojej miłości,
o Ogniu światów?
Nieszczęście osiągnęło swój szczyt. Gdzież są znaki Twojej pomocy,
o Zbawienie światów?
Ciemności ogarnęły większość narodów. Gdzież jest jasność Twojej świetności,
o Blasku światów?
Szyje ludzi wyciągnięte są w złośliwości. Gdzież są miecze Twojej pomsty,
o Niszczycielu światów?
Upokorzenie sięgnęło samego dna. Gdzież są symbole Twojej chwały,
o Chwało światów?
Zmartwienia dotknęły Objawiciela Twojego Imienia, Wszechmiłosiernego.
Gdzież jest radość Brzasku Twego Objawienia, o Rozkoszy światów?
Udręka ogarnęła wszystkie narody ziemi. Gdzież są oznaki Twojego zadowolenia,
o Radości światów?
Ty widzisz Miejsce Świtania Twoich znaków przesłonięte niegodziwymi pomówieniami.
Gdzież są palce Twej mocy, o Potęgo światów?
Dręczące pragnienie dotknęło wszystkich ludzi. Gdzież jest rzeka Twoich łask,
o Miłosierdzie światów?
Chciwość zniewoliła całą ludzkość. Gdzież są ucieleśnienia uniezależnienia,
o Panie światów?
Ty widzisz Tego Skrzywdzonego samotnego na wygnaniu. Gdzież są zastępy nieba
Twojego rozkazu, o Władco światów?
Zostałem opuszczony w obcej ziemi. Gdzież są symbole Twojej wierności,
o Zaufanie światów?
Agonia śmierci pochwyciła wszystkich ludzi. Gdzież jest przypływ Twojego oceanu
wiecznego życia, o Żywocie światów?
Szepty Szatana tchnięte zostały w każde stworzenie. Gdzież jest meteor Twojego ognia,
o Światło światów?
Pijaństwo namiętności wypaczyło większość ludzkości. Gdzież są krynice czystości,
o Upragnienie światów?
Ty widzisz Tego Skrzywdzonego, okrytego tyranią pośród Syryjczyków. Gdzież jest
promienność Twojego brzasku, o Światło światów?
Ty widzisz, że zabroniono Mi przemawiać. Skąd więc wypłyną Twoje melodie,
o Słowiku światów?
Większość ludzi pogrążona jest w ułudzie i pustych wyobrażeniach. Gdzież są głosiciele
Twojej pewności, o Upewnienie światów?
Bahá tonie w morzu niepokojów. Gdzież jest Arka Twojego zbawienia,
o Zbawicielu światów?
Ty widzisz Brzask Twej wypowiedzi w ciemności stworzenia. Gdzież jest słońce nieba
Twojej łaski, o Dający Światło światów?
Lampy prawdy i czystości, lojalności i honoru zostały zagaszone. Gdzież są znaki Twego
gniewu i pomsty, o Poruszycielu światów?
Czy potrafisz dostrzec kogokolwiek, kto jest Twoim orędownikiem lub kto rozmyśla nad
tym, co spotkało Go na drodze Twojej miłości? Teraz zatrzymuje się Moje pióro,
o Umiłowany światów.